Leningrad czy Łódź, zawsze super, super, good


Na deskach teatru nie wypada tak dosadnie i wulgarnie opowiadać o życiu. W teatrze nie przystoi naruszać sfery sacrum. Trzeba wynosić kulturę wysoką na piedestał, tak żeby aktorzy patrzyli na nas, konsumentów sztuki z góry. I mówili tak, żebyśmy nic nie rozumieli… A właśnie, że nie. Bo choć podobno byli tacy, co w przeszłości podczas spektaklu Chcę do nieba. LeningradŁódź czuli niesmak, to ja w niedzielny wieczór w Teatrze Polskim się śmiałam. Ludzie obok mnie też.

fot. Michał Radochoński Projekt Kreatywny
Jedną z możliwości w ramach festiwalu Eye On Culture było wybranie się 20 października na widowisko muzyczno-teatralne Chcę do nieba. LeningradŁódź. Przemysław Dąbrowski (wykonawca) i Lena Ledoff (kompozytorka) postanowili przetłumaczyć teksty kilkunastu piosenek rosyjskiego zespołu oraz przedstawić je w swojej aranżacji. Choć muzycznie łodzianie znacznie odbiegli od punkowej wymowy Leningradu, stawiając na jazzową delikatność, to w warstwie tekstowej starali się wiernie oddać buntowniczy charakter wokalisty Sznurowa. Autorzy konsekwentnie zbudowali swoje widowisko na zasadzie kontrastów. Z jednej strony Dąbrowski ubrany we frak z muchą, popija z filiżanki, z drugiej klnie na nas siarczyście. Przekaz wzmocniony został materiałami wideo, które stanowiły przerywnik między utworami. Na podwieszonym ekranie, mogliśmy poznać filozofującego pijaczka, który wchodzi w dialog sam ze sobą lub występującym na scenie chórkiem. Pod koniec spektaklu dowiadujemy się, że elegancki wokalista i menel na filmie to tam sama osoba. Zabieg ten może pokazywać dwoistą naturę każdego z nas lub nawiązywać do Sznurowa i jego światopoglądu.

Warto zwrócić uwagę na to, co dzieje się na scenie podczas wykonywania utworów. Ciekawym elementem przedstawienia jest chórek złożony z mezzosopranistki Anny Wereckiej oraz aktorki Teatru Nowego Jolanty Jackowskiej. Poza doskonałym walorem muzycznym, panie powodują, że widz ma na czym zawiesić oko i nie nudzi się. Wokalistki grają w szachy, malują się, popijają wino, dodatkowo delikatnie ze sobą rywalizują podczas śpiewu i podrygów. Dużym plusem była także interakcja Dąbrowskiego z zespołem i widownią. Całość powodowała, że mimo że spektakl trwał półtorej godziny, pozostawaliśmy w skupieniu. Dzięki temu, ze zwykłego koncertu, zrobiono widowisko o charakterze również teatralnym.

Zespół Leningrad odniósł duży sukces w rodzimym kraju. W Polsce ma swoich fanów, jednak najbardziej znany jest widowni z pokolenia Dąbrowskiego. On sam przyznaje, że teksty Sznurowa są mu bliskie. Mimo, że mocno osadzone w rzeczywistości Rosji, pasują też w pewnym stopniu i do nas. Autorzy odnajdują Leningrad w Łodzi. Wśród upadłych artystów, brudnych, fabrycznych ulic owianych smutną aurą. W każdym z nas jest trochę niezgody na otaczający nas świat i każdy z nas czasem śmieje się z bezsilności. Niezależnie czy w Leningradzie, czy w Łodzi – twórczość zespołu jest uniwersalna. Choć przedstawienie dorobku zespołu miało postać lekką, rozrywkową, zabawną, zostawia też w głowie liczne pytania bez odpowiedzi.  

autor: Laura Dołęgowska

 

.

Pod Paski

Littera nocet

Zobacz nasze autorskie cykle

Młode Sztuki

Jeden i Pół

Park Sztywnych

Park Sztywnych

.

Na Żywca

loża konesera