Wielki
Marsz to nazwa odbywającego się corocznie reality show, które w
Ameryce bije rekordy popularności. Rozpoczyna go w północnej
części stanu Maine stu szesnastolatków, którzy nie mogą
maszerować wolniej niż 6 km/h. Każde zwolnienie tempa marszu
poniżej tej wartości karane jest ostrzeżeniem, które w ciągu
godziny zostaje wymazywane. Jednak kiedy uczestnik dostanie 3
ostrzeżenia i nadal nie zwiększy tempa, dostaje czerwoną kartkę
czyli zostaje zastrzelony z karabinu. Meta marszu znajduje się tam,
gdzie padnie przedostatni zawodnik, a na zwycięzcę czeka wielka
nagroda.
Akcja
powieści jest przedstawiona z punktu widzenia Raymonda Garraty -
uczestnika marszu. Na początku wszystko jest bardzo ekscytujące i
sympatyczne – grupa młodych mężczyzn maszeruje ramię w ramię,
a King przybliża nam historię kilkunastu uczestników marszu z
którymi Garraty nawiązuje więź, a my razem z nim. Chłopaki
żartują, dokuczają sobie, autor wzbudza sympatię i niechęć do
niektórych z nich, aby później wszystkich po kolei zabić po ich
bardzo wyczerpującym i przesyconym cierpieniem wysiłku. W jednej
chwili czytelnik śmieje się z tych samych żartów co bohaterowie,
a w następnej ze zgrozą stwierdza że umarł kolejny młody i
zdrowy chłopak, który miał przed sobą całe życie.
Największą
grozę wzbudza fakt że z tej coraz mniej licznej grupy zostanie
tylko jeden. Przez całą powieść można samemu typować, kto wygra
lub odpadnie następny, nic nie jest oczywiste i do przewidzenia.
Każdy z uczestników, po śmierci pierwszego zaczyna zdawać sobie
sprawę że to nie jest zabawa. Jeżeli nie przekroczą granic
wytrzymałości, które wyznacza im ich własne ciało to umrą na
oczach chorobliwie łaknących sensacji widzów marszu. Niepokojąca
jest coraz większa obojętność z jaką uczestnicy przyjmują do
wiadomości informację o kolejnych martwych uczestnikach marszu i
„ilu jeszcze zostało do pokonania”. Jednocześnie tworzy się
grupka „muszkieterów”, którzy trzymają się razem i pomagają
sobie w chwilach słabości. Powieść jest przesycona dylematami
moralnymi. Czytelnik sam sobie zaczyna zadawać pytanie jak by
postąpił w danej sytuacji, czy jest miejsce na zasady fair play i
walkę z honorem kiedy chodzi o własne życie. Również to, w jaki
sposób autor opisuje z jakim wysiłkiem i bólem uczestnicy walczą
bardzo wpływa na ogólny odbiór powieści.
Wszystko
dodatkowo jest podsycane przez fanów marszu, telewizję i „Wujka
Sama” którego w żadnym wypadku nie należy krytykować. W obecnym
ustroju Ameryki, krytyka władz kończy się bowiem nieodwracalnymi w
skutkach konsekwencjami, o czym kilkakrotnie, w bardzo tajemniczy i
nie dosłowny sposób zostaje wspomniane. Niektórzy uczestnicy,
którzy zdają sobie z tego sprawę, w ostatnich chwilach życia
kiedy nie mają już nic do stracenia starają się dać wyraz swojej
dezaprobaty i próbują coś udowodnić. Mimo że zgodzili się na
bezwzględne reguły gry do której sami się zgłosili.
Podczas
marszu uczestnicy są obserwowani przez telewidzów w całym kraju
oraz mieszkańców miasteczek przez które przebiega marsz. Ukazana
jest histeria i chora ekscytacja ludzi pragnących oglądać
cierpienie i upokorzenie człowieka, który jest w sytuacji bez
wyjścia, gotów na wszystko aby ratować swoje życie. W powieści
autor pokazuje nam jak ludzie potrafią być okrutni i bezwzględni,
kiedy są anonimowi i mają na to całkowite przyzwolenie.
Brak
potworów i straszydeł nie z tego świata dodatkowo wzmaga
zaniepokojenie. King przedstawił dość groteskowo swoją wizję,
aczkolwiek jest ona na tyle realistyczna, że nie wiadomo czy w
przyszłości nie nadejdzie dzień gdy takie programy będą
istniały, a jesteśmy tego coraz bliżej. Coraz częściej w
programach, nawet tych typowo rozrywkowych np. poszukujących
talentów, zamiast skupić się na występie uczestników, obnażana
jest ich prywatność i wygrzebywane są na światło dzienne ich
problemy osobiste. Związane z dużym cierpieniem psychicznym są
dużo ciekawsze niż ich talent. Śmiejemy się z azjatyckich
programów gdzie za złą odpowiedź uczestnik dostaję ciosem w
krocze zwijając się w bólu i upokorzeniu ku uciesze widowni, a na
zachodzie jest produkowanych coraz więcej programów, które aby
przykuć uwagę widza narażają ich na naprawdę duże
niebezpieczeństwo a nawet śmierć. Stajemy się coraz mniej czuli
na tego typu bodźce przez co granica jest coraz dalej przesuwana i
właśnie reality show opisane w Wielkim Marszu jest chyba
tego szczytem.
Książka
w żadnym wypadku nie jest nudna. Jest na tyle ekscytująca że
czytelnik po części tak jak tłum oglądający marsz, pragnie
wiedzieć co będzie dalej. Czyta się ją z zapartym tchem i ciężko
się od niej oderwać. Nie ma oczywistego zakończenia, przez co po
przeczytaniu czytelnik zostaje z wieloma pytaniami. Nie należę do
fanek książek grozy, ale ta zrobiła na mnie duże wrażenie.
Jeszcze tydzień po przeczytaniu przypominałam sobie różne sceny i
sytuacje w niej opisane, które mną szczególnie wstrząsnęły czy
wzruszyły. Do tej pory męczy mnie pytanie: po co to wszystko?
Autor: Aleksandra Zasławska