Miewam dni, kiedy moje poczucie kobiecości musi być
wypełnione jakąś prostą rzeczą, np. przeglądaniem kobiecych pism w sklepie.
Zauważyłam, że od dłuższego czasu twarz Meli Koteluk jest na coraz większej
liczbie okładek. Udziela wywiadów chyba każdemu, pięknie prezentuje się na
zdjęciach. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak nagle wszystkich
zainteresowała.
![]() |
fot. Klaudia Miłoszewska |
Dwa Fryderyki, alternatywna, kobieca płyta, niezły image.
Płyta całkiem przyjemna, chociaż ciężko słuchać jej codziennie i nie da się do
niej często wracać - robi się mdła i niejasna. Piątkowy wieczór okazał się dla
mnie niespodzianką. Trafiłam na koncert Meli Koteluk, który odbywał się na
Podzamczu z okazji pierwszych urodzin rowerów miejskich. Tłumów nie było, ale
może przybyli jej najwięksi fani. Pierwsza piosenka trzymała jeszcze klasę,
później było coraz gorzej. Perkusja wyjątkowo dobrze nagłośniona, a do tego
średni wokal Meli. Lubię słuchać śpiewających kobiet, bo szukam w nich prawdy,
o której tak głośno i dużo mówią. Prawdy nie znalazłam. Znalazłam natomiast
niejasne teksty, które nie olśniły metaforą.
Podobno porównywana jest do Kasi Nosowskiej. Tylko dlaczego?
Rzeczywiście były momenty muzyczne rodem z płyty Miłość! Uwaga! Ratunku!
Pomocy! Zespołu Hey, ale czy to komplement dla początkującej wokalistki? Muzyka
alternatywna ma na celu odświeżanie sceny muzycznej przez różnego typu
innowacje. Nie chodzi o żadne szaleństwa, chodzi raczej o styl, który w tym
przypadku jest dość wątpliwy. Oczywiście było coś, co mnie olśniło – harmonia
(Mela i Pani, która robiła jej świetne chórki). Co więcej… Zaczęłam się
zastanawiać, czy wszystko ze mną w porządku, bo kilka miesięcy temu ten koncert
mógłby spowodować moją podróż na Księżyc bez rychłego powrotu.
Może Meli Koteluk jest po prostu za dużo i pojawia się za
często? W radiu jest, w gazetach jest, na facebooku pisze dużo, wydaje się, że
ma niezły kontakt z fanami. Fryderyków jej zazdroszczę, bo niełatwo jest olśnić
tak szybko. Ale co, poza olśnieniem chwilowym, napędza jej karierę? Na pewno
nie świetne koncerty, bo koncert był naprawdę przeciętny. Tekściarką wielką też
nie jest. Muzyka przyjemna, ale - jak pisałam wcześniej - dość nużąca. Pojawianie
się na każdej imprezie (tu urodziny, a niedługo może zaskoczy nas na Dniach
Kukurydzy i Mleka?), granie w koło tak samo nie jest czymś, co porusza. Jeśli
Mela Koteluk chce być fajną, śpiewającą babką, to powinna zadbać o to, żeby
słuchacze za nią trochę zatęsknili. Dziś koncert Męskiego Grania, w którego
załodze też jest (to akurat świetna inicjatywa, ale dość zabawne, że wczoraj
popierała zdrowy styl życia, a dziś śpiewa na imprezie Żywca).
![]() |
fot. Klaudia Miłoszewska |
Naprawdę bym chciała, żeby melodia na chwilę uleciała i dała
czas na oswojenie się z nadmiarem i oczekiwanie na przyjście z czymś świeżym i
nowym. Trzymam kciuki za Melę Koteluk, bo to chyba fajna babka, tylko naprawdę
łatwo przesadzić i jej się to powoli udaje.
autor: Klaudia Miłoszewska