„Tak
też Riddick opuścił niegościnną planetę, by wraz z grupą
ocalałych przemierzać otchłań kosmosu, do ziemi obiecanej, Nowej
Mekki na planecie Helion Prime i obietnicy spokoju i godnego życia
jakie ze sobą niosła. Na każdej pielgrzymce znajdują się jednak
przeszkody, oto historia jednej z nich.”
Kreskówka
Czarna Furia została stworzona pod reżyserią Peter’a Chunga,
południowo koreańskiego twórcy mającego na swoim koncie podobną
produkcję, czyli „Animatrix” kolejne filmowe dzieło przełożone
na świat poruszających się rysunków. Niczym jego poprzedni twór
, tak też ten trzyma poziom będąc 35 minutową historią z jasno
przedstawionymi celami postaci, zachowanym klarownym głównym
wątkiem oraz smaczkami i nawiązaniami kulturowymi oraz pozostałych
filmów.
Aktorzy
tym razem demonstrują nam swe zdolności głosowe. Vin Diesel
powtórnie przedstawia wyprany z emocji, zachrypnięty ton głosu
który możemy skonfrontować z równie wypranym z emocji, jednakże
bardziej miękkim i z nutką nudy, głosem rywala Riddicka Junner’a
(Roger
L. Jackson),
Rhiana Griffith piszczy i przesadza niczym dzieciak, Tress
MacNeille
brzmi lubieżnie i rozpieszczenie, zaś Nick
Chinlund
jest waszym typowym amerykańskim wojskowym zbirem, słowem każda z
przedstawianych postaci otrzymała głos na swą miarę. Na koniec
zostawiłem pana Keith
Davida
którego, jak wspomniałem w poprzedniej recenzji, głos stanowi
instrument wirtuoza, nie ma się jednak czym dziwić gdyż nie jest
to pierwsza ani ostatnia kreskówka w której aktor bierze udział.
Same
wykonanie jest ciekawe bogactwem kolorów i kontrastami między
postaciami, choć styl rysunkowy wschodu odbija się znacznie, nie
przeszkadza to w odbiorze i osoby które nie przepadają za tego
rodzaju kreacją nie maja się czego obawiać, nie jest to anime. Do
tego samo przedstawienie ultrafioletowego widzenia głównego
bohatera, innowacyjność potworów oraz w pewnej chwili płynna
zmiana kreski pozwalająca wycisnąć ze sceny jej brutalność
sprawiają że jest to film rysunkowy wysokiej klasy. Niestety należy
tu dodać łyżeczkę dziegciu, czasem w pojedynczych scenach nie
jest zachowana ciągłość logiczna a dokładniej praw fizyki, autor
zapomina o nich w tej samej scenie w których je wykorzystał, ale
taki niewielki brak konsekwencji nie przeszkadza zatwardziałym fanom
sci-fi którzy przymkną oko na te pomniejsze wpadki.
Animacja
Czarna Furia choć została wypuszczona chwilę po filmie Kroniki
Riddicka, zajmuje się historią jaka wydarzyła się między Pitch
Blackiem a Kronikami. Logicznym więc wydawałoby się obejrzenie jej
pomiędzy wyżej wymienionymi filmami, jednakże pojedyncze tematy
staną się dla widza jasne dopiero wraz z Kronikami, gdyż kreskówka
ich nie objaśnia. Nie są to jednak sceny o istotnym znaczeniu dla
samej fabuły, raczej stanowią szczegóły oraz niuanse tworu.
Podsumowując
jest to dzieło dla fanów serii którzy pragną poznać kolejne
szczegóły historii tego barwnego wszechświata Kronik. Nie
polecałbym go do samotnego oglądania bez wcześniejszych części,
zbyt wiele elementów może pozostać nie zrozumiałych, zaś sama
historia wyda się zbytnio uproszczona. Z mojej strony, spędziłem
kolejne przyjemne 35 minut oglądając Mroczną Furię do tejże
recenzji i za pewien czas pewnie obejrzę ją powtórnie.